
Dostałem szału. Wewnętrznego. Berserk. Zacisnąłem zęby. Wydusiłem kilka najgrzeczniejszych zdań, które mogłem, przywracających kogoś do porządku, bez skargi. Bez krzyku i wyzwisk, cisnących się przez napięte mięśnie warg. Potrzebie złapania za gardło i zaduszenia. Każdy może mieć zły dzień. Ja ich mam za dużo. Każdy ma. Ten miał być dobry.
Byłem w sklepie, ostatniej Almie. Kto zna Kraków wie. Gdzie i co. Mogę mieć na myśli. Za drogim. Jedynym w okolicy, do którego nie muszę iść kilometrami, nie muszę jechać. Mogę dojść. Do spacerować.
Ja i córka. Zabrałem ją na Drogę. Krzyżową drogę. Dziecinnie ładną. Dziecinnie krótką i nie przerażającą. Potem zakupy. Tato to, tatusiu proszę. Tatku, tatku. Zobacz. Musimy to mieć. Czyli musi malutki człowieczek z pomysłem. Wie jak prosić, nie zmuszając. Uroczo. Ciepło. Pomysłowo.
Zanim była Droga, był samochód. Za wycieraczką liścik. Panie kierowco, proszę nie parkować przed czyimś domem. Ciśnienie wysoko wyskoczyło. Pewnie policzki, jak uszy, wypełniły się karminem. Miałem w ręku flagę? Robotniczą? Majową? Ulice, jak przypuszczam, nie należą do nikogo. Pod domem, gdzie teraz mieszkam, za który płacę, bo mój mi odebrano, zmianą testamentu, ulica pełna jest samochodów. Kielecki numer rejestracji? Odkupiłem. Wciąż nie zamieniłem na mój, miejscowy. Pół roku na zmiany. Stałem już raz w kolejce. Stanę ponownie. Idziemy dalej. To był mandat, zapytało dziecko? Idziesz do więzienia? Nie. Pulsuję. Wasze ulice, nasze kamienice. Teraz i ulice. Dysocjacyjnie, żydożerczo, z procentami Żyda w sobie. Nie konstrukcyjnie? No nic. Kto to jest debil? Pytanie. Debil? Powiedziałeś, że mandat napisał debil. Debila córeczko, poznajemy po tym, jak pisze. Co mówi, jak się zachowuje. To był kretyn. Kretyn? Potem zobaczyła, kim jest i debil i kretyn.
Kasjerka patrząca na mnie. Z obrzydzeniem. Bo mam na twarzy przekłute kawałki metalu. W większości ukryte pod niezbędną maskującą maseczką. Patrząca ze współczuciem na córkę. Rzucając we mnie prawie zakupami, nie tanimi. Proszę poczekać, nie nadążam za panią. Niech pakuje! Niech pakuje? Słucham panią? No pakuj, świrze, pod nosem dopowiedziane! Coś ty powiedziała? Córka przybliżyła się do mnie, wyczuwając zagrożenie. Powtórz jeszcze raz. Cisza. Co ty sobie wyobrażasz? Jesteśmy na ty? Zamiast pani, mam ci powiedzieć gruba krowo, bo masz nadwagę? Cisza. Mam skomentować poobgryzane paznokcie? Odrosty? Cisza. Nie podoba ci się praca? Zmień na inną. Chyba że nie dasz rady? Cisza. Brak ruchu. Zakupy już nie suną z prędkością rozpędzającego się samolotu. Czekają. Coś ci we mnie przeszkadza? Byłem niegrzeczny? Czujesz się lepsza ode mnie? Cisza. Wzrok wbity w ekran kasy. Dobra, chciałbym zapłacić i zapomnieć. Pani też powinna. Przepraszam powiedziałem, nie usłyszałem.
Ta pani to był debil? Kretyn, zapytało dziecko? Myślę, że jedno i drugie, tylko nie naprawdę. Ta pani nie szczególnie lubi samą siebie. Nie powinna. To była taka lekcja, dla niej i dla mnie. Musimy ciągle uczyć się żyć wspólnie, nawet gdy bardzo się różnimy. Zresztą, niczym się różnimy. Szanujmy się. Tak, ale zawsze… Córka dopowiedziała sobie resztę. Nie przerwałem jej. Potem przytuliliśmy się mocno. Tuliłem ją tak długo, aż wyschły mi zły. Przykrości, nie żalu.
2 odpowiedzi na “Lekcja. Beserk”
Ucieszyło mnie to, że znowu mogę Cię czytać, że znowu jesteś. Brakowało mi Twoich przemyśleń. Nawet jeśli nie są to teksty najlżejszego kalibru 😉
I cieszę się z tego, że spędzasz czas z córeczką, że jesteś blisko b.domu. To takie ważne, że jesteś obok, rozmawiasz, dbasz o więź..
To gorzka lekcja, ale jak bardzo potrzebna. Lekcja tolerancji, ale i .. odwagi bycia sobą? Dobrze, że Jej wytłumaczyłeś. Szczerość i uczciwość rodzi szczerość i uczciwość.. i zaufanie. „Budujesz” jej obraz świata, jego rozumienie..
Akurat cały ten tydzień rozmawiałam z dziećmi o ich prawach. Na pewno znasz ten wiersz Korczaka „Prawa dziecka”.. Ta pani ze sklepu go na pewno nie zna 😉
A może załączę Ci go? Najwyżej edytuj i usuń.
pozdrawiam miło
„PRAWA DZIECKA”
Niech się wreszcie każdy dowie
I rozpowie w świecie całym,
Że dziecko to także człowiek,
Tyle, że jeszcze mały.
Dlatego ludzie uczeni,
Którym za to należą się brawa,
Chcąc wielu dzieci los odmienić,
Spisali dla was mądre prawa.
Więc je na co dzień i od święta
Spróbujcie dobrze zapamiętać:
Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego,
A szczególnie do zrobienia czegoś niedobrego.
Mogę uczyć się wszystkiego, co mnie zaciekawi
I mam prawo sam wybierać, z kim się będę bawić.
Nikt nie może mnie poniżać, krzywdzić, bić, wyzywać,
I każdego mogę zawsze na ratunek wzywać.
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami,
Nikt nie może mi zabronić spotkać ich czasami.
Nikt nie może moich listów czytać bez pytania,
Mam też prawo do tajemnic i własnego zdania.
Mogę żądać, żeby każdy uznał moje prawa,
A gdy różnię się od innych, to jest moja sprawa.
Tak się tu wiersze poukładały,
Prawa dla dzieci na całym świecie,
Byście w potrzebie z nich korzystały
Najlepiej, jak umiecie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękny dzięki 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba